Cześć Marcin.
Po długich przemyśleniach postanowiłem do Ciebie napisać tego maila. Chcę się w nim podzielić swoją historią, która być może wpłynie pozytywnie na innych. Pomoże też mojej osobie, bo nie ukrywam że nie znajduję się w fajnej sytuacji. Od razu zaznaczę że wyrażam zgodę na opublikowanie tego maila a nawet będę za to wdzięczny jeśli mógłbyś zrobić to dla mojej skromnej osoby. Mój wywód będzie też dość długi ale chcę przedstawić wszystko jak najdokładniej. Nie mam też komu opowiedzieć o swojej historii więc będę wdzięczny jeśli chociaż dasz znać, że ją przeczytałeś. Jak już wspomniałem w swoim otoczeniu nie ma osoby do której mógłbym napisać, nie chodzę na żadną terapię i w ogóle krępuję się o tym mówić więc chyba łatwiej będzie mi to napisać na klawiaturze, co myśle i co czuję. Mam też głębokie przekonanie że być może swoją opowieścią dam do myślenia innym czytającym Twojego bloga a pewnie są to tysiące osób które już się z nim zetknęły.
Zacznę od tego że po długich latach w końcu zrozumiałem swój problem z uzależnieniem i dlaczego w moim życiu jest tak jak jest i dlaczego było tak jak było. A krótko mówiąc nie było kolorowo patrząc z perspektywy kilku lat wstecz. Kiedyś gdzieś przeczytałem że uzależnienie to przykrywka przed jakimś problemem, że to tuszowanie i zakrywanie tego problemu który mamy. Bezwzględnie się z tym zgadzam, gdyż zauważyłem u siebie właśnie ten przypadek. Że używam pornografii i masturbacji (ale w sumie niestety głównie tego pierwszego) by ukryć swój problem i ból. Nawet wyszukałem ten cytat i brzmi on "Każdy nałóg bierze się stąd, że człowiek nieświadomie wzbrania się przed stawieniem czoła własnemu bólowi i przejściem przez ten ból" i autorem jest Eckhart Tolle. Wynika z tego że musimy poradzić sobie z tym bólem i stawić mu czoła bo inaczej będziemy tkwić w błędnym kole. Zgadzam się z tym.
Teraz krótko o mnie. Moje imię już znasz i jest prawdziwe. Pochodzę z małego miasteczka na zachodzie Polski. Generalnie można by powiedzieć, że normalny facet koło 30 ale właśnie tak nie do końca. Mimo że dzieciństwo miałem w miarę udane to okres dojrzałości nie był u mnie łatwy. Cierpię na pewną chorobę która jest nieuleczalna na ten moment i która sprawia że moje zdrowie nie jest takie same jak u moich rówieśników. Mam mało siły i mięśni a także szybko się meczę. Mam tak od około 13-14 roku życia. Chciałbym żeby to było jako ponury sen z którego rano się wybudzę i będę miał chęci do życia, chęci do działania, że będzie mnie rozsadzać energia i siła. Rzeczywistość jest jednak ponura jak jesienny dzień za oknem przez które patrzę pisząc ten mail do Ciebie. Nie chcę się na siebie żalić ani Ci przynudzać jak to u mnie źle, chciałbym mieć siłę do działania i żyć normalnie jak inni ale szczerze mówiąc z tą chorobą średnio mi się to udaje. Kiedyś wierzyłem że z czasem się coś zmieni, że będę sprawny fizycznie i psychicznie jak moi kumple i o ile psychicznie się trzymam jako tako to fizycznie jest kiepsko. Nie muszę chyba Ci opisywać co kręci młode dziewczyny i kobiety w ogóle i tym facetem na pewno nie jestem ja. Czy jest w tym jakaś moja wina że moja przypadłość przytrafiła się akurat mnie? Wątpię. Żyję dalej, ale dopiero od kilku miesięcy ze świadomością co jest przyczyną mojego uzależnienia. Chociaż mam nadzieję że już za rok będę mógł napisać "co było przyczyną" bo postanowiłem wziąć się za siebie i swoje życie. Zrozumiałem że życie przeszłością nie tylko nic u mnie nie zmieni, a tylko sprowadzi mnie na dno. Na dnie już byłem bo wpadłem kilka tygodni temu w chaser effect. Pragnę tylko odbić się od dna i już nigdy nie wracać do pikseli na ekranie, choćby nie wiem co.
Dlaczego moim problemem jest moja choroba? Bo sprawia mi ból. Niekoniecznie ten fizyczny bo nie przypomina to bólu głowy czy złamanej nogi. Właściwie myślę jak Ci to opisać bo ciężko to zapewne zrozumieć zdrowej i sprawnej w 100% osobie co czuje ktoś inny. Skupię się tylko na tym że mój poziom energii to sflaczała dętka. Ktoś z boku może określiłby to jako depresja ale to po prostu taki objaw choroby. 0 dynamiczności i spontaniczności, czasem coś mi się chce, czasem jest totalny rozpiździel i zrezygnowanie. Wspominam o tym bo może ktoś kto będzie to kiedyś czytał będzie się czuł że ma tak samo jak ja. Choroba odebrała mi prawie wszystko i cholernie ciężko mi jest się z tym pogodzić. Mając 15-16 lat nie miałem takich przygód i przeżyć jak moi koledzy, miałem za to mnóstwo dni w szpitalu. Badania, skierowania, kolejne badania i tak w kółko. Szpital, przychodnia, badania w szpitalu. Nie wiem kiedy pierwszy raz miałem styczność z pornografią i zrobiłbym wszystko żeby nigdy nie mieć tej styczności. Ale co się stało to się nie odstanie i mogę mieć tylko żal że się w to wciągnąłem i nadużywałem. Jednak po lekturze Twojego bloga zrozumiałem że to droga donikąd i że nie chcę tak dłużej żyć. Chcę się zmienić i pomimo choroby która przeszkadza mi w życiu to chcę być wolny od porno tak jak niektórzy chcą być wolni od cukru, od alkoholu itd.
Ostatnio dużo myślałem nad swoim życiem, zwłaszcza nad przeszłością bo to ona rzutuje na to jak czuję się dzisiaj i w jakim miejscu jestem. W pornografii szukałem tego czego sam nie miałem. Czyli dziewczyn i kontaktu z nimi. To było idiotyczne wiem to dobrze lecz kiedyś byłem na to za głupi. Głupio to zabrzmi ale podziwiałem też tych facetów, ich sprawność i to że mają siłę uprawiać seks. Mimo że to pewnie była pewna reżyseria to nie miało dla mnie znaczenia. Ja chciałem być na miejscu tych mężczyzn którzy byli na tych filmikach. Nie mam słów na swoja głupotę i tępe myślenie ale będąc napalonym nastolatkiem pogrążonym w chorobie która utrudnia życie mam nadzieję że nie wygląda to aż tak żenująco. Nie miałem wzorca jak powinien się czuć zwykły młody facet mający 18 lat. Ja ciągle byłem spocony przy najmniejszym wysiłku i wszystko robiłem po najmniejszej linii oporu co chyba nie muszę opisywać że nie przysparzało mi dużo okoliczności do zawiązywania nowych znajomości. Miałem kilku kolegów i nie byłem jakimś odludkiem ale też nie były to jakieś dynamiczne osoby, które brylowały w szkole i poza nią. Moje przekleństwo to mój organizm i ciało które nie pozwala mi przeżywać fajnych chwil i tego co powinien przeżywać każdy młody facet. Namioty, wyjazdy nad jezioro. Bycie cichym i spokojnym również mi nie pomagało a jeszcze ta choroba... Aż chce mi się płakać z tych wspomnień które teraz odżyły. A nawet gdy w pewnym czasie zmieniłem swój charakter to nie mogłem uzyskać tego na stałe bo ciągle problemy zdrowotne pokazywały mi miejsce w szeregu. Taka bezsilność gdzie umysł chce ale ciało nas blokuje, ciężko mi to nawet wytłumaczyć bo syty nie zrozumie głodnego. Ale jak już zauważyłeś muszę się wygadać choćby nawet tak za pomocą klawiatury. To jednak jest dla mnie bardzo ważne. Samo wysłanie tego maila to będzie dla mnie duża ulga bo mogłem komuś opisać jak się czuje. Nie mam w swoim otoczeniu nikogo z kim mógłbym o tym pogadać. Zresztą dzisiaj facet musi być twardy i nie może narzekać, tak ciągle wszędzie nam powtarzają. I ja wcale nie mam zamiaru nadmiernie narzekać, bo wiem że nic mi to nie da. Coś może mi dać wyłącznie działanie i zmierzenie się ze swoimi problemami.
Rozpisałem się już wystarczająco ale musiałem wszystko z siebie wyrzucić. Jest to dla mnie bardzo istotne. Teraz kiedy już zrozumiałem istotę i powód swojego uzależnienia od pornografii to mam nadzieję będzie mi o wiele łatwiej. Chcę wyjść z tego na dobre a nie na jakieś kilkanaście dni a potem powrócić do starych nawyków. Lektura Twojego bloga dużo mi dała i pragnę realnej zmiany swojego życia i zachowania. Pomimo nieciekawego położenia życiowego w którym się znajduję nie zamierzam dalej tkwić w starych przyzwyczajeniach. Uzależnienie od filmów, zdjęć porno itp. z niczego mnie nie uleczy a tylko zatuszuje mój ból. Tuszowałem go tyle lat że w końcu czas powiedzieć zdecydowane dość. Zapewne piszę chaotycznie ale targają mną emocje w chwili kiedy piszę tego maila. Postanowiłem kategorycznie rzucić ten porno syf, bo z niczego mnie on nie wyleczy. Dodatkowo ostatnio pojawiła się iskierka nadziei w tym, że na moją chorobę jest testowany pewien lek hormonalny, który mógłby pomóc w mojej chorobie. Chcę też mieć wolną głowę od tych treści, które przez kilkanaście lat źle na mnie wpływały. Zawsze miałem głowę pełną pomysłów i niekiedy inni się dziwili skąd mam tyle energii i pomysłów. Potem jednak można powiedzieć że choroba mi to zabrała a uzależnienie było chwilową radością, ale tak naprawdę to wyłącznie syf. Obserwowanie jak inni uprawiają seks to żałosne. Pewnie gdyby nie porno to trafiłbym na alkohol czy narkotyki bo skoro cierpiałem przez swój ból to na każde uzależnienie byłem wyjątkowo podatny. Tyle że narkotyków zawsze się bałem a alkohol mi nie smakował, szczególnie brzydzi mnie smak i zapach wódki. Wiem, to dziwne w Polsce ale już tak mam że do alko pociągu nie mam. Porno wciąga łatwo i jest na wyciągnięcie ręki i był to zagłuszacz moich problemów zdrowotnych.
Rozpisałem się i chyba zawarłem w tym mailu najważniejsze rzeczy które chciałem. Wiem, że wszystko zależy ode mnie i już nie mogę dłużej zwalać wszystko na moje problemy zdrowotne choć przecież mógłbym to zrobić bo to łatwe. Inni mają problemy rodzinne, finansowe czy inne przeróżne i też mogą mieć swoje wymówki. Ja już tak dłużej nie chcę i moim celem jest teraz wyprostować swoje życie. Upadłem na dno ale chcę się z niego odbić i wziąć na klatę swoje problemy jak robi każdy prawdziwy facet. Nie wiem gdzie mnie to zaprowadzi, ale spodziewam się mocnych skutków odstawiennych czyli tego flatline. Już jeden taki okres przechodziłem i faktycznie nie jest to najłatwiejsze żyć w takim stanie. Ale z czasem było lepiej i zamierzam podążać tą drogą. Na tego maila nie oczekuję odpowiedzi bo jak zaznaczyłem już wcześniej to będę szczęśliwy już po samym jego wysłaniu. Reszta należy już tylko do mnie i tylko ja mogę rozwiązać swoje problemy i ból. Żadne uzależnienie nigdy tego za mnie nie zrobi, zresztą nie zrobiło tego od 10-15 lat więc wiem jak to jest. Może też naprowadzę inną osobę która ma przypadek podobny do mojego że bardzo ważne jest zlokalizować źródło swojego bólu i stawienie mu czoła. Nie mówię o żadnym oglądaniu filmików motywacyjnych czy innych tego typu bzdur bo po sobie widzę że to nie działało lub działało tylko chwilowo. Ja muszę ogarnąć w jakiś sposób swoją chorobę, poszukać sposobu jak zmniejszyć ten swój ból i pewnie odwiedzić ponownie sporo lekarzy. Najgorsze co może zrobić człowiek to poddać się całkowicie bo wtedy jest już naprawdę ciężko. Ale wątpie by ktokolwiek miał aż tak poważne problemy ze zdrowiem jak ja, wiec moja rada jest taka żebyście szukali rozwiązania i pokonali swój ból. Jeśli myślicie że wasze problemy są poważne to pomyślcie wtedy o mnie i że mam kilka razy ciężej od was. To taki przekaz ode mnie i jeszcze raz dzięki Ci Marcin że robisz dobrą robotę. Ja postanowiłem dać swoją historię i może komuś ona pomoże. Mi pomoże z pewnością bo od dawna chciałem to wszystko z siebie po prostu wyrzucić. Życz mi powodzenia w mojej nowej drodze.
Pozdrawiam, Patryk.
************
Patryku, dziękuję za tego maila i publikuję go w niezmienionej treści. Odpisałem Ci na niego i życzę wszystkiego najlepszego.
Ja rozwinę tylko ten cytat który przytoczyłeś w mailu i jak najbardziej polecam Tobie i wszystkim czytającym tego bloga książkę "Potęga teraźniejszości".
"Każdy nałóg bierze się stąd, że człowiek nieświadomie wzbrania się przed stawianiem czoła własnemu bólowi i przejściem przez ten ból. Każdy nałóg od bólu się zaczyna i na nim też się kończy. Niezależnie od tego, co jest Twoim narkotykiem - alkohol, jedzenie, legalne lub nielegalne psychotropy czy wreszcie druga osoba - używasz czegoś albo kogoś, żeby ukryć swój ból."